Prof. Szymanowski: Powstanie 1956 roku dla Węgrów jest tym, czym dla nas Powstanie Warszawskie
Jakie było znaczenie Powstania Węgierskiego, którego 62. rocznicę właśnie obchodzimy?
Maciej Szymanowski: Był to największy zryw niepodległościowy Węgrów w XX wieku, porównywalny z XIX wieczną Wiosną Ludów. Zryw, który przypłaciło życiem 2700 osób po stronie węgierskiej, sześciuset lub więcej żołnierzy sowieckich, a około 180. tysięcy osób uciekło w wyniku tego zrywu z kraju przez Austrię głównie do Stanów Zjednoczonych. Był to zryw porównywalny z naszym Powstaniem Warszawskim, choć trwał krócej, powyżej dwóch tygodni. Ale jego znaczenie dla Węgrów było porównywalne z Powstaniem Warszawskim.
W jakim sensie?
Węgrzy chwytając za broń mieli wielką nadzieję, że Zachód, demokracje zachodnie, a przynajmniej Organizacja Narodów Zjednoczonych przyjdą im z pomocą. Wypatrywali błękitnych hełmów i wojsk amerykańskich licząc, że lada moment przyjdą. Nie przyszły. Mimo, że Wolna Europa to zapowiadała. Stąd od 1956 roku możemy mówić, że Węgrzy przestali wierzyć, że coś się zmieni. W efekcie po powstaniu bardzo wiele osób wspierało aktywnie Janosza Kadara, dyktatora Węgier, dosyć masowo podejmowało też współpracę ze służbą bezpieczeństwa. Poziom inwigilacji środowisk intelektualnych w latach 60. był porównywalny tylko z latami 80. w Polsce.
Wróćmy do samego powstania. Odbywało się ono w trakcie tzw. odwilży październikowej w PRL. Ze strony Polski i Polaków Węgrzy doświadczyli wiele wyrazów solidarności i realnej pomocy?
Zgadza się. Przede wszystkim, to młodzież węgierska wyszła na ulice 23 października 1956 roku w geście solidarności z Polską. Domagając się tego samego. W Polsce do władzy doszedł narodowy komunista Władysław Gomułka. Węgrzy chcieli, by u nich doszedł do władzy narodowy komunista Imre Nagy. W końcu stał się on premierem, przez dwa tygodnie był premierem Węgier, następnie jak wiemy skończył tragicznie. Polska była też państwem, które przez ostatnie dwa miesiące 1956 roku organizowało największą pomoc humanitarną dla Węgier.
Na czym pomoc ta polegała?
To było czternaście samolotów z krwią i plazmą krwi. To było sto wagonów lekarstwami i żywnością. Kilkadziesiąt ciężarówek i około dwóch milionów dolarów, a więc równowartość dwunastu dzisiejszych milionów dolarów składek zebranych przez ludzi. W tej bardzo biednej wówczas Polsce ludzie te pieniądze dawali. Masowo oddawano krew. Stany Zjednoczone, Czerwony Krzyż, pomoc słać zaczęły znacznie później. Oczywiście było wiele innych gestów solidarności.
Jakich?
Takim bardzo przejmującym gestem było to, co zdarzyło się 18 czerwca 1958 roku na stadionie w Chorzowie. Tego dnia odbywał się mecz między Ruchem Chorzów a budapesztańskim klubem Honved, a dwa dni wcześniej ogłoszono, że Imre Nagy i jego towarzysze zostali straceni i pochowani w bezimiennych grobach. Sam Imre Nagy został pochowany na śmietnisku głową do ziemi z rękoma skrępowanymi drutem kolczastym. 15 tysięcy kibiców wstało i minutą ciszy uczciło pamięć skazanych. Było to pierwsze upamiętnienie. A oficjalny, państwowy pogrzeb Imre Nagy miał dopiero w 1989 roku, 16 czerwca, na którym to pogrzebie w obecności ćwierć miliona Węgrów wystąpił młody wówczas student Viktor Orban, który zażądał natychmiastowego wycofania wojsk sowieckich z Węgier.
Jak bezpieka i władze komunistyczne wykorzystywały tragedię powstania już po jego upadku?
Po upadku powstania Węgrzy stwierdzili, że w sytuacji w jakiej są trzeba sobie jakoś z reżimem ułożyć życie. To był początek tzw. gulaszowego komunizmu. Czyli władza wycofała swoje ostre represje. Wprawdzie zaraz po powstaniu wykonano ponad 200 wyroków śmierci, 30 tysięcy osób trafiło do więzień, a jednak w zamian za to, że się Węgrzy dalej nie buntowali, władza dała im pewne swobody.
Na przykład?
Węgrzy bardzo szybko, bo już na przełomie lat 60. i 70. zaczęli otrzymywać paszporty i mogli jeździć na Zachód. Jeśli chodzi o kulturę najwięcej swobody było w Polsce i właśnie na Węgrzech. Docierała muzyka rockowa. Działały węgierskie kapele, jak choćby Omega, która wykonywała słynny przebój „Dziewczyna o czarnych, perłowych włosach”. Jeżeli tylko nie było coś wymierzone we władze komunistyczne, Węgrzy mogli z tego korzystać i żyć według wzorców zachodnich.
Wspomniał Pan, że poziom inwigilacji ze strony służb węgierskich przypominał poziom inwigilacji ze strony służb PRL w latach 80. Czy junta Jaruzelskiego w jakiś sposób korzystała z doświadczeń węgierskich?
Oczywiście. Są ciekawe materiały w IPN na ten temat. Mało kto wie o tym, że towarzysze polscy bardzo interesowali się tym, jakimi metodami pozyskać choć część społeczeństwa po okresie represji. Z drugiej strony interesowano się bardzo modelem tego gulaszowego komunizmu. Sprowadzano nawet filmiki animowane z lat 60., w których Węgrom tłumaczono obywatelom aby byli aktywni, ale nie za bardzo. A więc oprócz inwigilacji reżim Jaruzelskiego starał się odwzorować pewne rozwiązania gospodarcze. To się nie udało, bo doskonale wiemy, że lata 80. to w Polsce system kartkowy, braki podstawowych artykułów w sklepach.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.